- Kto to Hiroshi?
- W zasadzie duch.- Może latać?
- Kiedyś latał. Był kamikadze.
Słodka sobota. Na śniadanie babeczki i film. Do tego obowiązkowo kawa. Kiedyś nie piło się kawy na śniadanie. Było się dzieckiem.
Dziś jest inaczej. Dziś nie do końca wygląda tak, jak miało wyglądać, ale ostatecznie nie zawsze się udaje być księżniczką, albo astronautą, albo księżniczką-astronautą. Rzekł mi ktoś ostatnio (z wielką słusznością zresztą), że życie nie ma limitu na kopanie człowieka po kolokwialnie mówiąc dupie. I można ile wlezie wzdychać w niebiosa, wołać o pomsty, ewentualnie pioruny na wrogów, a i tak nic z tego. Pokorą daleko się nie zajedzie.
Ile zatem potrzeba upartości i odwagi, żeby zostać księżniczką-astronautą? Mała podpowiedź: tyle, ile się da. Wszystko. Ani mniej, ani więcej. I jeszcze własną rakietę i najlepiej osobisty kraj, w którym miłościwie się będzie panowało. No i dobre CV. Nie każdy ma to szczęście, żeby zostać kamikadze.
Składniki:
(na 12 sztuk)
2 szklanki mąki pszennej
2/3 szklanki cukru
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1/2 łyżeczki soli
2 jajka
1 szklanka kwaśnej śmietany (12%)
1/2 szklanki oleju
1/2 łyżeczki aromatu waniliowego
60 g płatków czekoladowych
Piekarnik rozgrzać do 190 stopni. Suche składniki (mąkę, cukier, proszek do pieczenia i sól) wymieszać. Jajka roztrzepać. Ubić widelcem ze śmietaną, olejem i wanilią, do powstania jednolitej masy. Przelać mokre składniki do suchych i wymieszać widelcem (lub szpatułką) do połączenia składników.
Do gotowego ciasta dodać płatki czekolady i dokładnie wymieszać. Formę do muffinek wyłożyć papilotkami. Do każdej wkładać ok. 2 łyżek ciasta. Piec 20 minut w temperaturze 190 stopni (bez termoobiegu).
Smacznego!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz